Nocny maraton horrorów w kinie Helios
Maratony horrorów to ciekawa forma spędzania czasu, chociaż wiem, że nie każdemu odpowiada taka forma oglądania filmów i nie zawsze dane horrory są ciekawe i tak też było i tym razem. Mimo wszystko taka forma spędzania czasu jak najbardziej mi odpowiada. Przedstawiam wam listę horrorów, które udało mi się obejrzeć na maratonie, który miał miejsce z 31 stycznia na 1 lutego. Poniżej omówię wam cztery horrory, które w tą noc obejrzałam.
Małgosia i Jaś
Pierwszym filmem na mojej liście jest horror na podstawie baśni braci Grimm. Ale, tak na prawdę nie ma z nią wiele wspólnego, poza historią wyrzuconego z domu rodzeństwa, które trafia do domu staruchy-kanibalki. Jaś i Małgosia było już wiele razy adaptowane, ale pierwszy raz spotykam się z pomysłem na stworzenie horrorowej wersji, która wzorowana była na pierwszej książce braci Grimm, tej bardziej mrocznej i przerażającej i na pewno nie skierowanej dla młodszego widza.
Reżyserem filmu jest Oz Perkins, którego możecie znać z wcześniejszych filmów m.in Zło we mnie oraz Netflixowej produkcji I Am the Pretty Thing That Lives in the House, które okazały się pod względem fabularnym niezbyt ciekawymi dziełami i tak samo jest i tutaj. Na wysokim poziomie na pewno stoi wizualna strona tego filmu, która wierzcie mi zachwyca i tak samo dzieje się z soundtrackiem, ale przecież nie na tym polegać będzie film. Napięcie jakie powinno nam towarzyszyć podczas oglądania było znikome, a to jest jednak kluczowe w tym gatunku filmowym. Niestety jako baśń film sprawdza się świetnie, ale jak już patrzeć na niego jako na horror to niestety można się zawieść. W filmie nie ma nic horrorowego, oprócz tego, że kilka razy pojawiły się jump scery, które nic nie wnoszą do filmu i nie były one tutaj potrzebne. Ten film nie w taki sposób powinien nas straszyć. Tutaj głównie powinno dominować napięcie jak i mrok, którego kompletnie nie było.
The Turning
Film, który nie trafił do Polskiej dystrybucji kinowej, więc to dużo powinno wam mówić jaki jest to film i raczej nie powinniście żałować, że nie puszczono jego w kinach. Szkoda tylko, że takie mizerne filmy dają na maratony, bo jednak wydaje się na to pieniądze i liczy się, że nie wyjdzie się zawiedzonym z kina.
The Turning zachwycił mnie jak pierwszy raz zobaczyłam zwiastun i szczerze dla niego wybrałam się do kina. Gwiazdorska obsada zachęcała do obejrzenia tego horroru, ale niestety nawet oni nie potrafili uratować scenariusza i tych wszystkich błędów reżyserskich gra aktorska nie zakryje.
Na wstępie wspomnę, że film powstał na podstawie książki "The Turn of the Screw" spod pióra Henryego Jamesa, wydana w 1898 rok, po którą bardziej warto sięgnąć niż po ten film. Początkowo film zaciekawił mnie i wciągnęłam się w tą całą historią tym bardziej, że reżyserką jest Floria Sigismondi, która odpowiedzialna jest do tej pory za seriale takie jak Opowieść podręcznej, Amerykańscy bogowie i wiele innych, które okazały się rewelacyjnymi produkcjami, ale niestety filmy chyba coś dla tej reżyserki nie wychodzą i im dalej w las tym było jeszcze gorzej, a na zakończenie to nie mam słów.
The Turning ma nam jedynie do zaoferowania ciągłe jump scery, który serdecznie miałam dość. Żyjemy w XXI wieku i jednak liczymy trochę bardziej na ambitne kino, gdzie nie jedyną formą straszenia nas są wyskakujące co kilka minut jakieś straszydła. Może i napięcie jakieś tam panuje, ale to nie takie jak byśmy widywać w filmach.
Jedynym plusem jaki widzę jest obsada. Rewelacyjna Mackenzie Davis II, w roli opiekunki do dzieci spisuje się fenomenalnie. Znać ją możecie m.in z Tully, ostatniej części Terminatora, jak i z Blade Runner 2049. Rodzeństwo grane przez Fina Wolfharda, którego znacie z roli w Stranger Things i w oby dwóch częściach TO oraz Brooklynn Prince, którą możecie znać z produkcji nominowanej do Oskara pod tytułem Projekt Floryda, są wisienką na torcie tej produkcji. To oni pchną tą produkcję do przodu, ale niestety to nie wystarcza.
Countdown
W ostatnich latach pojawiła się moda na horrory o śmiercionośnych aplikacjach Niektóre z nich są na prawdę dobre jak chociażby Cybernatural, ale są też takie na prawdę złe i takich jest na prawdę dużo, a wielka szkoda, bo można by z nich zrobić dobre kino. Ale również są takie średnie, przy których można na prawdę dobrze się bawić i takie jest Countdown.
Osobą odpowiedzialną za ten film jest Justin Dec i jest to jej debiut horrorowy jaki zresztą filmowy. Dotychczas miał w zwyczaju kręcić metrażówki, ale one zbytnio się nie liczą. Aktorsko jest świetnie. Główne postacie spisują się na prawdę dobrze i wiadomo coś tam czasem zgrzyta w tych rozmowach, ale wierzcie mi mogło być gorzej. W głównych rolach obsadzono: Elizabeth Lail, Jordan Calloway, którego znać możecie z serialu Black Lightning lub z kolejnego serialu, ale tym razem o zombie - Sfreakowani, ostatnią postacią, o której nie powinnam zapomnieć jest Talitha Eliana Bateman. Dość dobrze przeze mnie znana aktoreczka, która grała w takich produkcjach: Annabelle: Narodziny zła, Twój Simon, Geostorm i wielu innych filmach.
Countdown przypomina trochę Oszukać przeznaczenie, gdzie kostucha eliminowała tych, którzy w jakiś sposób przeżyli zaplanowaną dla nich śmierć, ale Countdown bardziej od efektownych zgonów woli pojawiające się znikąd w kadrze demony, które w przeróżne sposoby będą zabijały kolejne postacie, dla których skończył się ich czas.
Film ma na pewno swoje niedoskonałości, ale z zainteresowaniem mimo wszystko śledziłam losy głównych bohaterów. Nie jest to głupi horror, gdzie na każdym kroku będą wyskakiwać jump scery. Nie jest to też film, który będzie nas straszył. Ale za to ratuje ten film napięcie, które od początkowych scen trzyma nas i na sam koniec zwalnia. Jeśli chodzi o fabułę to zawiodłam się kilkoma scenami i zakończeniem, ale jak dla mnie nie jest źle.
Delirium
Dennis Iliadis serwuje nam na zakończenie horror pod tytułem Delirium. Film, który obrazuje nam chorobę psychiczną, w której doznaje się różnego rodzaju halucynacji czy wizji. Choroba ta charakteryzuje się zaburzeniem świadomości, poczuciem dezorientacji w czasoprzestrzeni czy upośledzeniem funkcji intelektualnych. Towarzyszy temu również wzmożone odczuwanie lęku oraz problemy z koncentracją.
Takie problemy jak wyżej opisałam ma główna postać tego filmu - Tom, który po latach wyszedł z psychiatryka i rozpoczyna życie na wolności w wielkiej chacie odziedziczonej po jego zmarłym ojcu. Z czasem zaczynają dziać różne dziwne rzeczy przez co widz może czuć się trochę zdezorientowany, bo ciężko odróżnić fikcję od prawdy.
Zdecydowanym plusem tego filmu jest minimalistyczna, rozegrana na stosunkowo małej przestrzeni fabuła. Delirium wprowadza widza w stan dezorientacji. Ciężko odróżnić czy to co widzimy to wytwór wyobraźni Toma, czy też może dzieje się to na prawdę. Niepewność towarzyszy nam już od przekroczenia drzwi do tego wielkiego domu aż do końca, gdzie na końcu zostajemy coś czego nawet nie spodziewaliśmy się i wychodzimy z seansu rozbici.
Wiadomo nie mogło zabraknąć jump scerów, które w subtelny sposób zostały nam zaserwowane i były jak najbardziej potrzebne aby dać mocniejszy wydźwięk filmu. Chociaż jeśli liczycie na pożądny wstrząs, gdzie wystraszycie się to tego nie dostaniecie. To horror, który potrafi namieszać widzowi w głowie i pozostawić w wielkiej niepewności.
Byłam dwa razy w życiu na maratonie filmów i bardzo mi się podobało! Horrorów nie lubię, więc raczej się nie piszę ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się jest to ciekawa forma spędzania czasu, ale niestety czasem wkurzające jest jak nachlane dzieciaki drą się, ale nic na to się nie poradzi :) Ja to od teraz będę chodzić na takie maratony horrorów, ale nie zawsze ma się czas :) Ale w sumie czasem nie tylko horrory są puszczane na maratonach i może u ciebie w kinie jakiś fajny maraton się trafi :)
UsuńChyba myślami się ściągnęliśmy. Od tygodnia czytam książkę o Kingu i produkcji filmowej jego horrorów. Nie wszystkie jego adaptacje mi się podobały, natomiast na taki maraton chętnie bym się wybrała.
OdpowiedzUsuńPolecam, bo jest na prawdę ciekawa forma spędzania czasu i czasem mogą się trafić jakieś perełki na seansie :)
UsuńOj wieki nie byłam na żadnym maratonie. Z chęcią obejrzałabym te filmy :)
OdpowiedzUsuńPolecam, chociaż niektóre odradzam, bo są nie warte czasu :)
UsuńKiedy byłam młodsza uwielbiałam horrory i thrillery, teraz chyba wolę dobre psychologiczne filmy, a najchętniej coś spokojniejszego. Chyba życie jest dostatecznie emocjonujące.
OdpowiedzUsuńJa to jeszcze kilka lat temu bałam się oglądać horrorów teraz w sumie nadal się boję, ale już o wiele mniej, ale zwykle lubię z kimś je oglądać :) w sumie należy jakie ogląda się horrory i thrillery, bo niektóre są psychologiczne i takie są na prawdę dobre i dają do myślenia :)
UsuńWybieram się na ten maraton, a nigdy nie byłam, a jak już chce to jestem w pracy. Fajna forma spędzania czasu :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w końcu ci się uda wyruszyć na jakiś maraton :) Zgadzam się bardzo polubiłam chodzić na takie maratony, ale nie zawsze ktoś lubi takie długie siedzenia i oglądanie filmów :)
UsuńByłam raz na maratonie, i ledwo żywa wyszłam. Bolał mnie 'zadek' ;) poza tym jeden nudny film tak mi zepsuł całość tego wypadu w moim odczuciu, że postanowiłam - nigdy więcej. Oczywiście znam takich co wytrzymują i uwielbiają... Jednak to nie dla mnie i nie dla mojego męża.
OdpowiedzUsuń